W poniedziałek rano dopadł mnie już stres. Pierwsza samotna podróż, samodzielny wyjazd, nowe miasto... No ale miała tam być jeszcze Ola, więc to mnie uspokajało:) Kierunek Kraków. Udało się. Wyjazd pełen rozmów, śmiechu i chodzenia:)) No ale wszystko po kolei.
Pierwszego dnia poszłyśmy zwiedzać Kazimierz, Wawel i Rynek. Później przepyszny obiad w barze sałatkowym Chimera i zakupy w Empiku, który ma zostać zlikwidowany. Moim łupem padła przepiękna miseczka, kubek i film.
Tak, to już chyba uzależnienie... Na wieczór, zmęczone wróciłyśmy do domu, szybka kolacja i spać, bo następny dzień wcale nie zapowiadał się lżej.
Środę rozpoczęłyśmy od buszowanie po ogromnej Galerii Krakowskiej, przy której moje Złote Tarasy wymiękają :P Były też przepyszne lody w 4G, a później przeprawa do ZOO. Jakoś nigdy nie przepadałam za zwierzętami, ale pobyt tam trochę to zmienił:))
 |
Ja i wielbłądy xD |
W czwartek wiadomo- święto i moje imieniny. Wszystko pozamykane. Po porannej dawce sportu udałyśmy się na Błonie i w ciepłych promieniach słonecznych urządziłyśmy sobie mini piknik. Na Rynku w drodze do Chimery <3 natrafiłyśmy jeszcze na festiwal folklorystyczny.
No a w piątek trzeba było już się pakować i wracać. Jeszcze tylko wycieczka do Almy po przepyszny żytni chleb i obwarzanki krakowskie, a walizka i tak ledwo się już domykała :P Ostatni wspólny PRZEPYSZNY obiad w 100% improwizowany i w drogę.
Bardzo się cieszę, że udało nam się spędzić w te wakacje tak sporo czasu razem. Nawzajem się wspierałyśmy i motywowałyśmy. Naprawdę odpoczęłam od zgiełku Warszawy i codziennych problemów i mam nadzieję, że Ola też:)) Napiszę krótko: tego mi było trzeba!
I jeszcze kilka zdjęc naszego codziennego jedzonka:)