piątek, 31 października 2014

335. na chłód w promieniach słońca.

Dyniowo-imbirowa jaglanka z gorącymi powidłami jabłkowymi, krówką i tahini.

Ranić innych nie chcę. A najbardziej siebie krzywdzić. Jednak każdy dzień jest bólem, cierpieniem niewypowiedzianym, w oczach smutnych ukrytym. I tak się będziemy oszukiwać. Do końca swiata. I o jeden dzień dłużej. Nie zasługuję na spokój. Już o tym wiem i to akceptuję. Ale czemu mam go burzyć innym? Swoją niefrasobliwością, głupotą, naiwnością. Na nic nikomu potrzebna. Zostać sama powinnam. Już zawsze.
Miłego dnia!

wtorek, 28 października 2014

334. na wizję lepszego jutra.

Waniliowy pudding chia z powidłami jabłkowymi i tahini.

Na zbyt wielką ilość błędów sobie ostatnio pozwalam. Zamiast skupiać się na meritum wolę babrać się w nic nie znaczących miłostkach. Manipulatorka ze mnie straszna. Leń pospolity. Cienia szczęścia szukam w co raz to nowych ramionach. Nic nie pomaga. Dziura wielka. Serce krwawi. Oczy łzawią. Ból pozostaje. A wspomnienia są jak bumerang. Wracają w najmniej oczekiwanym momencie zataczając szeroki łuk cierpienia.
Miłego dnia!

niedziela, 26 października 2014

333. bo zimno.

Mocno orzechowa granola z patelni (płatki owsiane, otręby, migdały, sezam, masło orzechowe) z medjoolem, bananem i cieplym mlekiem.
 
Ostatnio ciągnie mnie do orzechów. Dużo nauki, dużo wysiłku robią swoje.
Zaliczam wpadkę za wpadką. O dziwo nie jest mi wstyd. Głowa zajęta ciągle czymś nierealnym, nieosiągalnym dla mnie. Litery wychodzą ciągle inne, bo myśli serce narzuca. I wmawianie sobie, że jest się samowystarczalną nie pomaga.
Miłej niedzieli!

środa, 22 października 2014

332. na złość ogromną.

Kasza jaglana gotowana z gruszką, kardamonem, masłem migdałowym, goji i ricottą.

Jakość zdjęcia powalająca, ale chyba pora przywyknąć do porannych egipskich ciemności. A jaglana to ostatnio królowa mych śniadań. Pyszna, zdrowa, sycąca i rozgrzewająca.
Ostatnio wręcz kipi we mnie złość. Czy to z powodu ludzi, czy niepowodzeń w szkole. Gwałtowność moich wybuchów sama mnie zaskakuje. Wiem, że to niepotrzebne, zbędne w ogóle. Ale to chyba jest właśnie moje wołanie. O wyspy szczęśliwe. A w ten weekend naprawdę byłam szczęśliwa. Przez chwilę.
Miłego dnia!

niedziela, 19 października 2014

331. bo weekend.

Bezglutenowa szarlotka kajmakowo-migdałowa podana z lodami.
 
Bo weekendy są po to, by piec. Ogrzać się w cieple piekarnika, kiedy z wnętrza bije chłód. Boję się. Sama nie wiem czego. Zasypiam z duszą na ramieniu. Sny kuriozalne mnie męczą. Nie myślałam, że kiedyś to powiem, ale nie umiem odpoczywać. Zajmuję się głupotami, błahostkami. Byle tylko nie myśleć. A prawdziwe życie przecieka mi przez palce. Tak czuję.
Miłej niedzieli!

sobota, 18 października 2014

330. najprościej.

Owsianka bananowo-migdałowa z przyprawami, ricottą i surowym kakao.

Ostatnio wszyscy mi zarzucają, że się nie uśmiecham. Może coś w tym jest, bo rzeczywiście trudno mi wykrzywic usta w tym radosnym grymasie. Bo mam już dość udawania. Że wszystko jest w porządku. Kosztowało mnie to zbyt wiele. Nic nie robię, mało mowię, dużo myślę. Chcę iść spac.
Miłego weekendu!

czwartek, 16 października 2014

329. gdy rano jest jeszcze ciemno.

Kokosowa kasza jaglana z kardamonem, gruszką, pieczoną figą i surowym ziarnem kakaowca.
 
Nie czuję siebie ostatnio. Ciagle gdzieś biegam, mam coś do załatwienia albo też leżę i nic nie robię. Wpadam ze skrajności w skrajność. Równowagi znaleźć nie mogę. Szkoda, że brakiem czasu usprawiedliwić się nie mogę. Czuję, że nic nie mogę.
Miłego dnia!

poniedziałek, 13 października 2014

328. by powrót był łatwiejszy.

Płatki owsiane i amarantus gotowane z przyprawami, jagodami goji, surowym ziarnem kakaowca, morwą suszoną, wiórkami kokosowymi i pieczonymi figami.

To chyba najzdrowsze śniadanie w historii tego bloga. I w dodatku jakie pyszne.
Zostawiłam Was tak bez słowa. Wyjechałam. Było mi dobrze. W pewnym momencie za dobrze. Znowu się zachłysnęłam tą pseudo dorosłością. Nie chciałam tego. Znowu błąd za błędem. A pomimo tego na usta zakładam coś na kształt uśmiechu. Żeby zachować pozory. Ale w nocy, kiedy nikt nie patrzy, i tak przychodzi moment, kiedy jakiś wewnętrzny głos podpowiada mi, że jestem tchórzem. Niczego nie potrafię doprowadzić do końca. Pewność siebie jest już tylko dawnym cieniem samej siebie. Wstyd.
Miłego poniedziałku!

niedziela, 5 października 2014

327. bo jest co świętować.

Budyniowy pudding jaglany z przyprawami, figami i czekoladą.

Równo trzy lata temu otrzymałam szansę. Swoją drugą szansę. Nie wiem, czy słusznię ją wykorzystuję, ale przynajmniej żyję. Staram się. Błędy popełniam, owszem, ale kto tego nie robi? Chcę się bawić, śmiać, nie mieć problemów, których nigdy nie powinnam mieć. Ale to moja wina. Sama tego chciałam. Wpadłam w to świadomie, ale nie świadoma konsekwencji byłam. Dziś jestem zupełnie inna. Normalnie-nienormalna. Nareszcie lubiąca życie. Ciągle jeszcze trochę pogrubioną, ale żyję, funkcjonuję. I za to dziękuję.
Miłego dnia!

czwartek, 2 października 2014

326. na walkę z tym nieznośnym światem.

Chałka z ricottą, pieczonymi figami, miodem gryczanym, mniszkowym i cynamonem.

Oj,tak. Świat potrafi być czasem bardzo nieznośny. Bo są takie osoby, które zawsze będą podnosić nam tętno. I ja taką mam. Mimo że nie widziałam Cię od czterech miesięcy, to te 15 minut rozmowy, gestów pozawerbalnych, wytężania mózgu do granic możliwości dały mi największy uśmiech od kilku dni. To tak, jakby nagle zaczęło świecić słońce. Wiem. Nie mogę. Znowu. Bo płacz się nie skończy. Ale co ja poradzę, że przy Tobie moje jakiekolwiek instynkty czy tak zwany zdrowy rozsądek w ogóle znikają. Trzeba zapomnieć. posłuchaj
Miłego dnia!
I jeszcze mała próbka tego, co piekę, gdy nadchodzi weekend.

Sernik kokosowy z pieczonymi śliwkami i polewą z białej czekolady.