środa, 20 sierpnia 2014

314. surowości czas nastał.

Surowa bananowo-malinowa gryczanka z tahini.

Znowu pierwszy raz. Tym razem z surową grycznką. Eksperyment ciekawy, aczkolwiek czuję, że muszę jeszcze trochę poeksperymentować z tą kaszą.
Aura ostatnio iście jesienna. Chłodno, rześkie powietrze orzeźwia umysł w chwilach zwątpienia. Bo głowa ostatnio ciężka jest od natłoku myśli. Wspomnień, których miało nie być. Bólu, którego podobno nie odczułam. Bo w pewnych momentach się nie czuje. Wypiera się rzeczywistość, żeby uniknąć bólu. A on pózniej wraca. Z conajmniej potrójną siłą. I wtedy osiągam szczyt beznadzieji. Bo wiem, że szczęście mnie nie dosięgnie. Przynajmniej nie z Tobą.
I znowu popełniam te same błędy. Czuję się zaskoczona. Ale czym? Upływającym czasem? Biegiem wydarzeń? A może samą sobą? Chwilowo nie umiem sobie na to pytanie odpowiedzieć, ale może tygodniowy wyjazd pomoże mi się z tym uporać. Chorwacjo, nadchodzę!
Miłego tygodnia Wam!

sobota, 16 sierpnia 2014

313. na (spóźnione) świętowanie.


Murzynek z orzechami, maliny i borówki z cynamonem.

Co prawda imieniny miałam wczoraj. Ale wczoraj to mnie nie było. Wróciłam dopiero dziś, o poranku, z zaspanymi oczami. I jakie było moje zdziwienie, gdy na blacie kuchennym zobaczyłam całą blachę murzynka, który Mama upiekła z myślą o mnie. Miło jest być tak rozpieszczanym.
A tak poza tym, to dużo u mnie ostatnio zdarzeń. Dużo podróży, pierwszych razów, opalania, uśmiechów, zmęczenia i końcowej satysfakcji. Jeszcze nie z samej siebie, ale to też kiedyś przyjdzie.
Miłego dnia!