poniedziałek, 24 listopada 2014

342. na wyjście z wprawy.


Sernik dyniowy na spodzie brownie z polewą z białej czekolady i granatem.
 
Zdecydowanie najładniejszy sernik w całej mojej dotychczasowej karierze cukierniczej.
Brak czasu. Czasu brak. Ostatnio moimi najlepszymi przyjaciółmi są tylko notatki, książki i przeglądarka internetowa. Ale wiecie co? Czuję, że mogę wszystko. Że dam radę. Podołam. I z takim optymistycznym akcentem rozpocznijmy wszyscy ten tydzień! Jeszcze tylko cztery miesiące...
Miłego dnia!

poniedziałek, 17 listopada 2014

341. na luksus największy.

Chleb żytni z wiejskim twarogiem, korzennymi gruszkami, kremem pierniczkowym i kaki, wszystko domowej roboty.

Śniadanie w łóżku. Bo prostota to największy luksus. Już wiem, że odpoczywać nie umiem. Ciągle z tylu głowy boję się, że coś mi ucieka, wymyka się. Mam nadzieję, że w końcu to złapię. Poczuję całą sobą. Oby.
Miłego tygodnia!

środa, 12 listopada 2014

340. o chlebie, co życie zmienia.


Kanapki na domowym zmieniającym życie chlebie z awokado, jajkiem, łososiem wędzonym, kiełkami i przyprawami. Sałatka ze szpinaku pomidorów, ogórka i octu balsamicznego.
 
Bo zmiany należy wprowadzać stopniowo. A ten oto chleb jest bardzo dobrym "łamaczem lodów".
Weekend długi przydatny był. Wreszcie dałam sobie trochę odpocząć. Popisać, posłuchać, poleżeć. Wiem, czego chcę. Mam gotowy plan. Byle nie spalił na panewce jak zawsze.
Miłego dnia!

poniedziałek, 10 listopada 2014

339. na otaczające zmiany.

Koktajlowa bomba witaminowa: melony, persymona, borówki, szpinak, mleczko kokosowe, cynamon.

Śniadanie z tych uzdrawiających, ale niestety niezbyt urodziwych.
Nastał listopad. Miesiąc bury i szary. W parku intensywna czerwień liści zaczyna ustępować płowej trawie. Ale i tak jest pięknie. Nakreśliłam nowy plan. Wiem do czego chcę dążyć. Lubię ten stan. Jest zdecydowanie lepszy od ostatnio panującej u mnie obojętności. Tak, obojętność jest zdecydowanie najgorsza. Brak sił i własnego zdania postarzają o co najmniej 10 lat. Nikomu nie polecam.
Miłego dnia!

sobota, 8 listopada 2014

338. na głęboki oddech.

Surowa gryczanka jabłkowo-kokosowa z imbirowym musem z kaki.
 
Gryczanka bardziej smakuje mi jednak z dodatkiem banana. A szum sponsorowany przez poranne światło. A raczej jego brak.
Żyję sobie. Powoli. Jakby obok siebie. Bez nikogo. Samowystarczalna. A przynajmniej tak mi się teraz wydaje. Mogę odpocząć, mogę odetchnąć. Wziąć głęboki oddech, pójść na spacer, pomyśleć spokojnie. Tego mi trzeba było.
Spokojnego weekendu!

środa, 5 listopada 2014

337. na zagubienie.

Ciepły koktajl banan-persymona-cynamon-mleczko kokosowe.
 
Prostoty potrzebuję. Sama gubię się już we własnych zawirowaniach. Odpoczynku chcę. Zapomnieć. Albo chociaż przykryć wstyd grubą warstwą słodyczy i ciepła. W zdrowy sposób. Znowu nie wiem, co będzie jutro. I znowu mnie to złości ogromnie. Chęć kontroli silniejsza jest ode mnie ostatnio, ale siły na to też już nie mam.
Miłego dnia!

wtorek, 4 listopada 2014

336. na ożywienie.

Kardamonowa owsianka z mascarpone, miodem, jagodami goji i borówkami, już mrożonymi.

Chcemy być kochani a odpychamy. Chcemy pocałunków, czułych gestów, a nie potrafimy dać nic w zamian. Wszyscy się boimy. Zranienia, odepchnięcia, niepowodzenia. A przecież porażka to rzecz ludzka. To dlaczego ogarnia mnie paraliż przed każdą poważniejszą decyzją? Dlaczego kiedy mam zachować się odpowiedzialnie przyjmuję postawę bezbronnego dziecka i muszę budować swój cały kapitał od nowa? Najwyższa pora to zmienić, bo zegar tyka w nieubłaganym geście. Pora wreszcie dać coś od siebie. Być dobrym człowiekiem. Chociaż raz. Tak chcę powitać listopad.
Miłego dnia!