poniedziałek, 29 września 2014

325. na ogromną ciągotę do czekolady.

Razowa budyniowa manna z przyprawami, bananem, borówkami i ogromną ilością czekolady.


Ludzie są świetnymi kłamcami. Okłamują innych, że wszystko jest w porządku, aż w końcu sami zaczną w to wierzyć. A ja, przez chwilę, prawie dałam się nabrać. Bo wystarczyło jedno spojrzenie, jeden gest, wypowiedziane słowo, żeby domyślić się prawdy. Wszyscy jesteśmy obłąkani. Szukamy szczęścia, a znaleźć nie możemy. A tak naprawdę potrzebujemy tylko jednego. Miłości. Która różne oblicza ma. I znowu wystarczyła chwila, by moje sumiennie budowane poczucie samowystarczalności i bezpieczeństwa legło w gruzach. Tak, przyznaję to sama przed sobą. Że potrzeba Ciebie w pobliżu jest silniejsza niż urażona duma. Bo tylko Ty sprawiasz, że przy Tobie czuję się bezbronna, niczym mała dziewczynka, którą przecież już od dawna nie jestem. posłuchaj
Miłego dnia!

piątek, 26 września 2014

324. na chwilowe zwątpienie +7 faktów.


Imbirowa owsianka z ricottą, pieczonymi figami, miodem i masłem migdałowym.

Co się ze mną działo w ostatnim czasie? Gdzie byłam? Co robiłam? Sama nie wiem. Zgubiłam się gdzieś po drodze. Raz z ludźmi, a raz bez nich. Raz z jedzeniem, a raz bez niego. Myliłam się, gubiłam i błądziłam. Wspomnienia spać nie dają. Wyrzuty sumienia odejść nie chcą. A łzy pod powiekami zbierają się coraz silniej, ale ujścia znaleźć nie mogą. Zły czas. Snu i wytchnienia potrzebuję.
Ale żeby nie było tak melancholijnie, to jeszcze siedem faktów ode mnie. Za nominację dziękuję Martynie.
1. Niewiele osób wie, ale potrafię śpiewać. I to całkiem dobrze. Niestety muszę się ograniczyć do serenad prysznicowych.
2. Od 3 lat regularnie uprawiam sport. I to z przyjemnością. zawsze był jakiś basen, tenis, siatkówka czy taniec moim życiu, ale to bardziej z przymusu. A ostatnie 6 miesięcy wyniosło mnie na taki szczyt formy, że w sierpniu tego roku ukonczyłam triathlon na dystansie sprint z czego jestem bardzo dumna.
3. Jestem cyklicznym leniem. Jak tylko mogę to leżę na kanapie przed telewizorem i zbijam bąki. Natomiast czasem zdarza mi się robić więcej rzeczy na raz niż nie jeden skośnooki. Wstaję o 5, biegam, lecę do szkoły, uczę się, spotykam ze znajomymi, przygotowuję lunchboxy na następny dzień i jeszcze zdążępojechac na manicure.
4. Przez 8 miesięcy byłam wegetarianką. Przez miesiąc w zasadzie weganką. Nie było to spowodowana żadnymi ideologicznymi pobudkami, a po prostu nielubieniem mięsa. Wspominam ten czas jako najbardziej rozwojowy w swojej karierze kulinarnej. Jednak ciągle poszukiwania mnie zmęczyły i obecnie jem mięso (oprócz wieprzowiny), ale w małych ilościach.
5. W zeszłym roku postanowiłam nauczyć się pisać lewą ręką. A wraz z tym okazało się, że potrafię rysować i malować. Polecam każdemu takie doświadczenie!
6. Chodzedo drugiej klasy jednego z lepszych warszawskich liceów. Rozszerzam geografię i wos. Jednak nadal nie wiem, co chcę robic w życiu. Po głowie chodzą mi prawo, psychologia i dziennikarstwo, ale znając siebie wyladuję na czymś bardzo nietypowym.
7. W ogóle nie utożsamiam się z moimi rówieśnikami. Zawsze uważałam, że urodziłam się dobre 10 lat za późno. Nie dla mnie wyścigi szczurów, nowe tablety, permamentne imprezy i brak człowieczeństwa. Wolę rozmawiać i kontemplować. Oglądać i zapamiętywać. A nie tylko przesuwać palcem w bezmyślnym geście.

wtorek, 16 września 2014

323. na tygodnia dobry początek.

Sernik chałwowo-kawowy z malinami, koktajl malina-borówka.

Czasami błogosławieństwem jest to, że nie wiemy, co przyniesie dzień. Ciekawie jest się zaskoczyć. Nie zawsze z porządanym skutkiem. Ale to już jest drobiazg. Niedogodność mała. I mimo że płaczę przez nią całą noc, to warto było. Albo może i nie. Ostatnio cierpliwość tracę do wszystkiego, co robię. A najbardziej to chyba do samej siebie.
Miłego dnia!

niedziela, 14 września 2014

322. klasyka, której każdy spróbowac powinien.

Ziarniste grzanki z twarożkiem, pieczonymi figami z miodem gryczanym i tahini.
 
Przepysznie było! Tak mogę zaczynać każdy dzień. Dla mnie połączenie idealne.
Ogrom cudzego nieszczęścia mnie dosięga ostatnio. A przez to nawet mój olbrzymi zapas optymizmu jest na wyczerpaniu. Stoję na rozstaju dróg. Nie wiem, co wybrać. Spróbować czy nie. Bać się, że nic z tego nie wyjdzie, czy cierpieć pomimo podjętych prób. Nie wiem. I jeszcze raz nie wiem. A czas znowu nie jest moim sprzymierzeńcem.
Miłej niedzieli!

czwartek, 11 września 2014

321. Z najulubieńszym owocem.

Cynamonowo-imbirowy krem owsiany z pieczonymi figami i masłem orzechowym.

Biegam. Zwalniam. Poklepuję po ramieniu. Stop. Chwila. Zaraz znowu w pęd. Nogi od przechodzonych kilometrów a oczy od nieprzespanych nocy ciążą niemiłosiernie. Muszę być silna. Jestem silna. Podoba mi się tu. Ale każdy ma swoją wytrzymałość i potrzebuje odpocząć. Tyle że na to też czasu nie mam.
Miłego dnia!

wtorek, 9 września 2014

320. na szaleńcze tempo.

Bananowy pudding chia z przyprawami, borówkami i tahini.

Tak, które sama sobie narzuciłam. Pobudka o 5, bieganie, szkoła, nauka, znajomi, spotkania, trochę kultury, obowiązki domowe. A wszystko po to, by wypełnić pustkę. W tym miejscu w klatce piersiowej. Bo zawodzę się nieustannie. Ciagle na te same błędy pozwalam innym. Ja chyba zbyt uczciwa jestem na ten świat. Świat pełen manipulacji i degeneratów. Cóż, w końcu sama do nich należę...
Miłego dnia!

niedziela, 7 września 2014

319. na moment spokoju.

Budyniowa manna z otrębami, przyprawami, czekoladą, śliwkami i masłem orzechowym.

Pierwszy weekend. A już wyczekiwany. Wieczory miło spędzane. Nieważne gdzie, nieważne jak. Ważne z kim. Dzięki ludziom mam siłę. By chwytać więcej. By marzyć dalej. By czuć mocniej. Wtedy najgorsze perspektywy nie wydają się już takie okrutne. I tylko na niektórych się ciagle zawodzę. Ale to już norma. Naiwna jestem do bólu.
Miłego weekendu!

czwartek, 4 września 2014

318. dla odmiany.

Tosty ziarniste z pastą z tuńczyka i awokado z przyprawami i kiełkami, pomidor, rukola.

Z pośpiechem zdążyłam już się zaprzyjaźnić.  Tak samo jak z porannym bieganiem. Powieki czuję ciężkie. Oddycham głęboko. A mimo wszystko gdzieś zaczynam się dusić. Cierpieć po cichu. Bez powodu. Łzy płyną. Same. Takie to już moje zagmatwanie.
Miłego dnia!

środa, 3 września 2014

317. nowe porządki.

Owsianka z otrębami, przyprawami, jabłkiem, jagodami goji i migdałami.
 
Pierwsze kartki zapisane, pierwsze sprawdziany zapowiedziane. Rozczarowanie czasami ustępuje dzikiej satysfakcji z nowo podjętych wyborów. Nie wiadomo czy dobrych. Czas pokaże. Póki co uśmiech szeroki przywdziałam na twarzy. By ukryć to wewnętrzne roztrzęsienie. Bać się to rzecz ludzka. Czasami nie wiedzieć, co robić podobno też. Oby. Mam nadzieję. Wierzę w szczęśliwe zakończenie.
Miłego dnia nam wszystkim!

wtorek, 2 września 2014

316. na dobre początki.

Budyniowa manna z otrębami, przyprawami, gruszką i czekoladą.

Wakacje minęły mi nie wiem kiedy. Oddychałam głęboko, widziałam dużo. Od skrępowania po ekstatyczną radość czułam. Pedzel w ręku trzymałam. Triathlon przeczłapałam. Tysiące książek przeczytałam, kiedy nowa zupełnie muzyka dudniła mi w uszach. I chyba swój lek na aspołeczność znalazłam. Dobre towarzystwo po prostu. Śmiałam się, płakałam, rozpamiętywałam. I dzięki temu idę tam dziś nie z duszą na ramieniu, a z głową podniesioną do góry. Nie wiem, co będzie, ale chcę spróbować. Podjąć walkę. Bo o własne życie warto walczyć.
Miłego dnia!

poniedziałek, 1 września 2014

315. o podróży życia, której miało nie być.

Malinowy pudding chia z goji, syropem klonowym i tahini.

Tak jak pisałam, miałam być w Chorwacji. Ale z błahego powodu ( nie pytajcie jakiego, bo był naprawdę trywialny) nie dostałam się tam. Ale za to otworzyły się dla mnie drzwi do nowych miejsc.
Najpierw była Słowenia z przepięknym Piranem, kamienistymi plażami, świeżymi kalmarami i najlepszymi figami od miłego pana z targu(za darmo!). Potem Włochy. Docelowo minimalistyczne Grado z przerwą na Wenecję. Tony zjedzonych pizz i gelato. Było też prawdziwe tiramisu, breasola, mozarella do bufalla, spaghetti alle vongole. Moja kulinarna strona była ukontentowana i płakała żewnie, kiedy trzeba było wyjechać. Na koniec została Austria. W Villach, gdzie panuje typowy alpejski klimat, w którym wyjątkowo dobrze się czuję. Kąpiele w jeziorze, przeszywające górskie powietrze. O, tak. Tego mi trzeba było.
A teraz trzeba wrócić do żywych. Do innej rzeczywistości. Której o dziwo nie boję się aż tak bardzo w tym roku. Czekam z zapartym tchem na to, co przyniesie życie. Chcę czerpać, korzystać, płonić się w blasku satysfakcji. A w międzyczasie słucham muzyki. Żeby myśli własnych nie słyszeć.
Miłego dnia!








Plaża,
uliczki,
widoki i najświeższe jedzenie w Piranie.
 
 





W Grado.
Starówka.
Pizza, gelato
 i deptak.
 

















 
Wenecja ze swoimi wąskimi uliczkami,
 kanałami, gondolami,
słodkościami, spaghetti alle vongole, świeżą breasolą, praniem na ulicy
mostem Rialto i tłumem ludzi.