Nie wiem jak, ale wczorajszą batalię z samą sobą wygrałam i zjadłam to jabłko. Czułam się... dziwnie. Jakbym robiła to po raz pierwszy. To jest chore. A życie weryfikuje wszystko, o czym wczoraj przekonałam się dotkliwie jeszcze raz...
Miłego dnia!
Domowy chleb orkiszowy z pastą z makreli, ogórkiem i rukolą/ philadelphią milką.
Homemade spelt bread with mackerel paste, cucumber and rucola/ philadelphia milka.
Chlebek zrobiłam w wersji uniwersalnej: bez pieprzu i dodatków jak ser, oliwki, orzechy.
Wrzuciłam do maszyny, która wyrobiła za mnie ciasto, zawinęłam w ściereczkę i zostawiłam na ok.1,5h do wyrastania. A potem już tylko pieczenie, a w domu unosi się zapach niczym z francuskiej piekarni:-)
Nie cierpię tej choroby!
Przez nią w ogóle już nie wiem jak mam się zachowywać.
Dobrze, że zjadłaś to jabłko. Małymi kroczkami dojdziesz do celu. Sama wiem, jak ciężko jest zjeść cokolwiek. Trzymam kciuki :**
OdpowiedzUsuńDomowy chlebek.. Pychota, ale i tak moja mama robi najlepszy :)
Wierzę, że całkowicie wyjdziesz na prostą :))
OdpowiedzUsuńZrobiłaś sama chleb? Podziwiam!
Dziękuję, aczkolwiek większośc roboty odwaliła za mnie maszyna:)
Usuńtylko to zjadlas? strasznie malutko, dla mnie niestety moglaby byc to jedynie przekaska :( nie najadlabym sie tym w ogole.
OdpowiedzUsuńZjadłam więcej, tylko na zdjęciu tego nie uwieczniłam!
Usuńnie ma to jak osiagać cele ;) brawo ;*
OdpowiedzUsuńpysznie na śniadanie -domowe wypieki najlepsze ;d
Fajnie, że Ci się udało, oby tak dalej. :)
OdpowiedzUsuńNikt nie lubi tej choroby, bo nie ma w niej nic dobrego, taka prawda.
Smaczne śniadanie, zazdroszczę domowego chlebka *.*
Bardzo ładnie całość się prezentuję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, bo postanowiłam się trochę pobawic funkcjami aparatu.
Usuńbrawo! jestemz Ciebie dumna;*
OdpowiedzUsuńJabłko wydaje się niewiele ale to duży krok :)
OdpowiedzUsuńKażdy nawet najmniejszy kroczek przybliża Ciebie do celu. Tak trzymaj, a już niedługo wrócisz do normalności :)
OdpowiedzUsuńAle zazdroszczę Ci domowego chlebka.
domowy chlebek <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam pasty rybne <3 i nie tylko rybne z resztą ;P
OdpowiedzUsuńwchodzę na Twojego bloga od czasu do czasu. Gdy czytam notkę i widzę, ze dajesz sobie radę - jestem strasznie szczęśliwa i mam ochotę odwiedzać Cię częściej (mimo, że śniadania pokazywane tutaj są przeraźliwie małe, a moja choroba krzyczy ''patrz ile ty żresz!''), ale gdy czytam, że boisz się zjeść przez cały dzień jabłko to... robi się we mnie coś dziwnego. Sama wychodzę z ED, przytyłam już dużo, z każdym dniem walczę ze sobą i JEM, bo to sprawia, że ŻYJĘ. A ja przecież chcę żyć. Chcę pokonać chorobę.
OdpowiedzUsuńTeraz Ty zadaj sobie pytanie - czy naprawdę CHESZ pokonać chorobę? Czy to tylko takie gadanie... ja też się tak zachowywałam na początku. ''ależ oczywiście, że chcę się wyleczyć'', a kiedy mogłam to chowałam jedzenie po kieszeniach. trafiłam do szpitala i całe podejście się zmieniło...
przepraszam, że tak prosto z mostu, ale chyba musiałam Ci tto powiedzieć. Mimo wszystko jednak - trzymam za Ciebie kciuki bardzo mocno.
Dziękuję za te słowa, bo są one cenniejsze niż tzw. głaskanie po głowie:-)
Usuńefektowne śniadanie!
OdpowiedzUsuńTo niestety jest troszkę dziwne bo jabłko... to nic :) Naprawdę, musisz przestać wogóle myśleć o takich rzeczach! Wiesz o ile ja jestem szczęśliwsza kiedy przestałam? Naprawdę!!
OdpowiedzUsuńsuper śniadanie i zestaw naczyń w moim stylu:)
OdpowiedzUsuńto ciężkie tematy, trzymaj się, walcz i nie poddawaj się, można się od tego uwolnić, zapewniam, chociaż nie jest łatwo.