Waniliowy pudding chia z powidłami jabłkowymi i tahini.
Na zbyt wielką ilość błędów sobie ostatnio pozwalam. Zamiast skupiać się na meritum wolę babrać się w nic nie znaczących miłostkach. Manipulatorka ze mnie straszna. Leń pospolity. Cienia szczęścia szukam w co raz to nowych ramionach. Nic nie pomaga. Dziura wielka. Serce krwawi. Oczy łzawią. Ból pozostaje. A wspomnienia są jak bumerang. Wracają w najmniej oczekiwanym momencie zataczając szeroki łuk cierpienia.
Miłego dnia!
uwielbiam pudding z chia! :)
OdpowiedzUsuńPewnych ramion się po prostu nie da zastąpić. Pewnych dziur nie da się tak po prostu załatać. Wręcz przeciwnie, zamiast dziurę pomniejszyć to jeszcze bardziej ją powiększamy, gdy na siłę szukamy zastępstwa. Czas, czas, czas. Chyba tego trzeba.
OdpowiedzUsuń;-*
Przyjeżdżaj do Berlina!
Kocham te ziarenka :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
wspominajmy tylko te najlepsze chwile :) czas upływa, wiele się zmienia, żyjmy tym co jest teraz :)
OdpowiedzUsuńpowidła i tahini!!! <3
Nie myśl za dużo, daj się ulotnić temu, co siedzi w głowie!
OdpowiedzUsuńA śniadanie wygląda kojąco :)
Puddingi rządzą! Porywam taką miseczkę :)
OdpowiedzUsuńto ja ci życzę bardzo udanego dnia! żeby te problemy kupiły sobie bilet w jedną stronę i już nie mogły wrócić (:
OdpowiedzUsuńchia i tahini! świetny pomysł!
OdpowiedzUsuńczasem trzeba kilka razy popełnić ten sam błąd aby w końcu zrozumieć, co jest nie tak.
OdpowiedzUsuń